Tym razem Paweł Steinke miał wolne, więc wypad miał się odbyć na zasadzie "samoorganizacji". Na takich warunkach chętnych znalazło się aż... trzech, włączając w to mnie. Ale pojeździć i tak sobie pojeździliśmy, pojechaliśmy na wieżę Bismarcka, kilka fajnych podjazdów, kilka krętych, wąskich, śliskich ścieżek - było całkiem interesująco.
Bukowa, ogólnie przyjemna jazda, fajna pogoda, ale trochę mokro i na niektórych podjazdach naprawdę sporo błota. Kendy SBE jeszcze jakoś dawały radę (nie miały wyjścia), Schwalbiaki dopiero w drodze.
W każdym razie było bardzo męcząco i przyjemnie, czyli tak jak powinno być.
Kolejny trening, niestety ze spóźnieniem - złapałem gumę po drodze. Gdy dotarłem na miejsce zbiórki, grupy już nie było, ale okazało się, że spóźnił się też Walery (zadzwoniłem do niego, żeby zlokalizować grupę, a okazało się, że on też dopiero jedzie na miejsce). O dziwo - udało mi się znaleźć resztę, kiedy robili rozgrzewkę w okolicach kąpieliska Arkonka. Stwierdziłem jednak, że będę miły i wyjadę po Walerego, tak, żebyśmy razem mogli złapać resztę grupy (powiedzieli mi, gdzie mniej więcej będą jeździć). Skończyło się to tak, że przez resztę czasu szukaliśmy ich po Arkońskim, Osowie, Gubałówce itd ;) Cały czas 5 kroków za nimi. W końcu rozstaliśmy się z Walerym, w drodze powrotnej złapał mnie deszcz i wtedy spotkałem - również już wracających do domu - chłopaków z grupy ;]
W każdym razie 40km węższymi i szerszymi ścieżkami poleciało:)
Tym razem Puszcza Bukowa. I to po deszczu. Dużo błota i moje Kendy SBE naprawdę pokazały, że nie są stworzone do takich warunków. Każdy co bardziej stromy podjazd musiałem podchodzić, przy zjazdach miałem serce w przełyku, bo każde przyhamowanie kończyło się uślizgiem przedniego koła. W końcu pod sam koniec się doigrałem i zaliczyłem otb, lądując plecami na drzewie. Na szczęście plecak zamortyzował uderzenie i skończyło się na lekkim bólu żeber. Nawet bez siniaków :)
W każdym razie zapadła decyzja o kupnie bardziej terenowych opon (padło na komplet Schwalbe Nobby Nic).
Mój pierwszy trening, organizowany przez Polska na Rowery. Bardzo przyjemnie, pierwszy raz jeździłem większą grupą w terenie. Doszedłem dzięki temu do ciekawej dla mnie konkluzji - ważne jest, by jechać z przodu grupy. Z tyłu jest tak niesamowita kurzawa, że w zębach trzeszczy jeszcze następnego dnia, a po dotarciu do domu i spojrzeniu w lustro, wybuchnąłem śmiechem - wyglądałem jak górnik po szychcie :]